Miało być stonowanie, ale jak to zwykle bywa plany w trakcie urządzania zmieniają się. I wyszedł szał barw. Może w przyszłym sezonie będzie monochromatycznie. Ale nie będę skupiać się na tym co będzie, jak jeszcze ten sezon w pełni nie rozkwitł.:) W tym roku nowością są u mnie: żółte i herbaciano-różowe begonie, pachnące lewkonie, pnącze plumbago-auriculata (czyli ołownik o niebieskich kwiatach) i delikatna roślinka o liściach podobnych do paprotki. Foty tych roślinek pokażę w innym poście. Jak co roku są: bluszcze hedera,kurdybanki,pelargonie i powojnik, który ku mojej wielkiej radości, znowu przezimował. Bratki jeszcze ładnie kwitną , wiec żal wyrzucać. Ogólnie mówiąc misz-masz, na całej linii. Doniczki pomalowałam w biało niebieskie pasy a serweta i poduszki są ze skrawka materiału, który przeleżał w szufladzie, pewnie jakieś dwadzieścia parę lat.
*
Ech, u mnie znowu pada...
Buziaki serdeczne